27-04-2016 r.

TTIP wzbudza emocje

Od kilku miesięcy w środkach masowego przekazu, w biuletynach branżowych i we wzajemnych dyskusjach pojawia się temat TTIP. Są to pierwsze litery angielskich słów oznaczające Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji, które miałoby zostać zawarte pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Na obecnym etapie prac nad porozumieniem prowadzone są rozmowy pomiędzy USA a Komisją Europejską. Jak podaje internetowy portal Bankier.pl, dotąd nie znamy szczegółów tych rozmów, gdyż są one tajne. Jedno jest pewne: jeżeli KE przyjmie umowę i przedstawi ją Parlamentowi Europejskiemu, to po jej zatwierdzeniu obowiązywać ona będzie w całej Unii, bez konieczności ratyfikowania przez poszczególne państwa członkowskie.

Jakie są główne założenia Partnerstwa? Po pierwsze, zakłada się likwidację barier celnych pomiędzy USA a UE. Po drugie, umowa ma określić zasady działania amerykańskich i europejskich firm na obu rynkach. Byłaby to rewolucja we wzajemnych stosunkach, gdyż przypomnijmy, jednym z celów wprowadzenia przez Unię Wspólnej Polityki Rolnej była ochrona własnego rynku przez zalewem żywności zza Atlantyku i innych regionów świata, w których ze względu na warunki przyrodnicze, produkcja żywności jest o wiele mniej kosztowna niż w Europie.

Z powyższych względów założenia umowy i prace nad nią budzą wiele kontrowersji. Jak twierdzi prof. Leokadia Oręziak z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej, u podstaw TTIP leży wcielana od dłuższego czasu w życie, także w Polsce, neoliberalna ideologia ekonomiczna. Dotychczasowy proces negocjacyjny nie jest jednak uczciwy: „… Korporacje oddelegowały do jego obsługi setki tzw. konsultantów, którym zapewniono nieograniczony dostęp do dokumentów negocjacyjnych oraz do polityków i funkcjonariuszy zaangażowanych w rozmowy. Dostępu takiego nie uzyskali przedstawiciele państw oraz strony społecznej, w tym pracowników. Podobnie zresztą wygląda sytuacja ze strony Stanów Zjednoczonych, gdzie na rzecz TTIP działają lobbyści wielkich korporacji i banków z Wall Street, natomiast interes społeczeństwa również został pominięty” (cytat ze strony Gazeta Prawna.pl). Zabiegom tym towarzyszą zazwyczaj hasła o tym, że rozwój handlu przyczynia się do powszechnego dobrobytu. Prof. Oręziak zauważa dalej, że umowa pomiędzy USE a UE korzystna będzie jedynie dla wielkich korporacji, które od lat zabiegają o przyjęcie takich właśnie rozwiązań. Zwraca jednak uwagę, że umowa TTIP nie będzie klasycznym porozumieniem o wolnym handlu. Pani profesor uważa, że „… Głównym celem TTIP jest w istocie zniesienie, albo przynajmniej znaczące ograniczenie barier pozataryfowych we wzajemnym handlu. Ich katalog może obejmować nie tylko normy i wymagania techniczne dotyczące towarów, ale wszelkie działania prawne i administracyjne władz publicznych, w tym dotyczące norm i wymagań ekologicznych, sanitarnych, bezpieczeństwa żywności, stosowania szkodliwych substancji. Chodzi o jak najszerszą deregulację, czyli odchodzenie przez państwo od norm i zasad stworzonych w celu ochrony interesu publicznego i społecznego”.

Ze względu na fakt, że USA są czołowym światowym producentem i eksporterem rolnym, przebieg negocjacji TTIP z uwagą śledzi MRiRW. Biuro prasowe resortu poinformowało, że ministerstwo aktywnie uczestniczy w krajowej dyskusji nad przygotowywanym przez Ministerstwo Rozwoju stanowiskiem rządu w tej sprawie. Zwraca się uwagę na konieczność uwzględnienia przez KE w negocjacjach takich kwestii jak np. zapewnienie odpowiedniej ochrony celnej najbardziej wrażliwych dla UE produktów, z uwzględnieniem konkurencyjności produkcji, która wynika chociażby z różnic w kosztach energii. Ponadto resort rolnictwa widzi potrzebę przestrzegania obowiązujących w UE standardów jakości żywności, ochrony środowiska, czy dobrostanu zwierząt oraz utrzymania obecnego poziomu unijnych wymagań bezpieczeństwa i jakości żywności wobec importowanych produktów. A w tym obszarze różnice pomiędzy negocjującymi stronami są kolosalne. Dr Anna Wróbel z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że „…Regulacje UE bazują na tzw. zasadzie ostrożności, zgodnie z którą decyzje o podjęciu środków zapobiegawczych można podjąć wówczas, gdy dane zjawisko, produkt lub działanie może stanowić potencjalne zagrożenie dla zdrowia lub życia konsumentów oraz bezpieczeństwa środowiska, co zostało zdefiniowane w ramach naukowej i obiektywnej oceny, nawet wówczas, gdy ocena ta nie pozwala na potwierdzenie tego zagrożenia z wystarczającą pewnością. W USA tego typu zagrożenia muszą być potwierdzone poprzez dowody naukowe” (cytat za EurActiv.pl). Dobry przykładem obrazującym te różnice jest powszechne stosowanie w rolnictwie amerykańskim upraw GMO czy hormonów wzrostu i innych substancji w paszach dla zwierząt, wyłącznie w celu osiągnięcia wyższej produktywności. Wszystko wskazuje na to, że w dziedzinie GMO nigdy nie uda się osiągnąć kompromisu. W świetle temu podobnych różnic, najbardziej prawdopodobne wydaje się dojście do wzajemnego uznania obowiązujących dotychczas standardów.

Innym problematycznym obszarem negocjacji, na który zwraca uwagę dr Anna Wróbel, jest kwestia oznaczeń geograficznych. „W USA pojęcia np. feta, oscypek czy parmezan są traktowane jako nazwy rodzajowe produktów. W UE natomiast podlegają ochronie. Do posługiwania się taką nazwą muszą zostać spełnione warunki miejsca i sposobu wyrobu danego produktu. UE uznaje, iż powszechne stosowanie nazw europejskich produktów jako nazw rodzajowych szkodzi reputacji producentów oryginalnych wyrobów, zmniejsza ich udział w rynku, co w konsekwencji negatywnie oddziałuje na dochody europejskich rolników. Z kolei Amerykanie postrzegają europejskie próby ochrony oznaczeń geograficznych jako próby utrzymania monopolu”.

Biorąc pod uwagę funkcjonowanie amerykańskiego i europejskiego rolnictwa w diametralnie różnych warunkach, już w połowie ubiegłego roku resort rolnictwa zwracał uwagę, że negocjowana umowa o partnerstwie handlowo-inwestycyjnym nie może stanowić zagrożenia dla polskiego rolnictwa. Ówczesna wiceminister rolnictwa Zofia Szalczyk podkreślała, że nowe porozumienie nie może prowadzić do eliminacji subsydiów eksportowych i różnych form wsparcia dla rolnictwa. Nie może być też mowy o obniżeniu stawek celnych dla krajów, które chcą wejść na unijny rynek i ograniczeniach związanych ze stosowaniem Wspólnej Polityki Rolnej.

Obawy o zachowanie interesu polskiego rolnictwa podziela także obecny rząd. W dokumencie „Program działań MRiRW na lata 2015-2019” resort stwierdza, że „proponowana deregulacja może przynieść szkodliwe skutki zarówno dla rolnictwa zrównoważonego ekologicznie i tradycyjnego rolnictwa rodzinnego, jak i dla konsumentów i środowiska naturalnego” (cytat z internetowej strony Instytutu Globalnej Odpowiedzialności). W opinii resortu, z punktu widzenia polskiej gospodarki szczególnie niekorzystna wydaje się deregulacja rynków rolnych, redukcja taryf celnych i środków pozataryfowych na import żywności z USA i Kanady. Podobnie niekorzystne może okazać się znaczące zwiększenie bezcłowych kontyngentów z tych państw. „Do pogorszenia się sytuacji polskich producentów rolnych mogą się przyczynić się wszelkie mechanizmy dające przewagę inwestorom zagranicznym, a de facto transnarodowym korporacjom, co wyraźnie rysuje się na obecnym etapie negocjacji. Może do prowadzić do dalszej utraty suwerenności żywnościowej Polski” (tamże).

Podobnego zdania jest główny ekonomista Bankier.pl – Łukasz Piechowiak. Obawia się on, że ewentualne podpisanie TTIP wiązałoby się z zakończeniem protekcjonistycznej polityki rolnej UE, czyli m.in. zlikwidowaniem dopłat. Jest bardziej prawdopodobne, że to USA prędzej „zaatakuje kapitałem” nasz rynek rolny niż UE rynek spożywczy w USA (wypowiedź na łamach portalu Bankier.pl). Zdaniem eksperta, Europa boi się amerykańskiej kultury prawnej, a USA boi się naszego nastawienia do ochrony konsumentów. My stawiamy na regulacje prawne, które chronią konsumentów przed wystąpieniem dla nich zdarzenia. Jeśli mimo tego dojdzie do naruszenia interesów konsumentów, to odszkodowania mają raczej wymiar symboliczny w porównaniu do amerykańskich. Tymczasem w USA raczej mowa o ochronie sądowej ex post – tzn. jeśli firma wyprodukuje niebezpieczny produkt i komuś to zaszkodzi, to z tego powodu producent ten płaci gigantyczne odszkodowanie.

Ekonomista Bankiera zauważa jednak pozytywne strony nawiązania porozumienia: USA wspólnie z UE byłyby najbogatszym i najsilniejszym rynkiem zbytu, wspaniałym środowiskiem do opracowywania i wdrażania innowacji. Ponadto razem, ze względu na bliskość kulturową, w miarę spójne interesy i polityczne i gospodarcze, moglibyśmy nawiązać skuteczniejszą walkę konkurencyjną z Chinami, Indiami czy powoli zyskującymi na znaczeniu państwami Azji Południowo-Wschodniej. W świetle powszechnie panującej opinii, że głównymi beneficjentami byłyby korporacje przemysłowe i finansowe, rodzi się pytanie: jaki w tej sytuacji byłby interes dla Polski? Niewątpliwie byłaby to, zdaniem eksperta, większa liczba inwestycji dających nadzieję na zwiększenie zatrudnienia i wzrost płac.

Kiedy więc możemy spodziewać się bardziej konkretnych informacji o stanie negocjacji? Ministerstwo rolnictwa przewiduje, że raczej nie nastąpi to w roku bieżącym, roku wyborów prezydenckich w USA. Pojawiają się obawy, że przedłużanie negocjacji spowoduje ich „rozwodnienie”. Już teraz politycy zachodni, w obawie o jakość porozumień, rozważają możliwość przerwania negocjacji na jakiś czas. Jeśli rozmowy doprowadzą jednak do uzgodnienia projektu porozumienia, KE przedstawi ten projekt krajom członkowskim UE, które wówczas podejmą decyzję, czy umowa w proponowanym kształcie jest satysfakcjonująca, czy też nie. KE zapowiedziała udostepnienie opinii publicznej projektu umowy TTIP, co umożliwi szeroką debatę publiczną w krajach UE, w tym w Polsce.

Tymczasem polscy rolnicy, podobnie jak ich unijni koledzy, już teraz wnikliwie analizują wszelkie informacje o negocjacjach, w myśl zasady: co bardziej tajne, tym budzi większe obawy. Krajowa Rada Izb Rolniczych swoje liczne zastrzeżenia względem TTIP wielokrotnie zgłaszała podczas posiedzeń prezydium Komitetu Rolniczych Organizacji Zawodowych (COPA) i Głównego Komitetu Spółdzielczości Rolniczej (COGECA), których jest członkiem. W ocenie KRIR, odmienność standardów bezpieczeństwa żywności w największym stopniu wpływa na przekonanie, że układ o partnerstwie handlowo-inwestycyjnym stanowi zagrożenie dla europejskiego rolnictwa.

Kornel Pabiszczak

Zobacz także: Stanowisko Zarządu WIR przesłane Pani Prezes Rady Ministrów

Powrót